Czas czytania: 2 minuty

Każda włosomaniaczka wie, że pielęgnacja zaczyna się… dużo głębiej niż w łazience. Maska, szczotkowanie, wcierki – jasne, mają znaczenie. Ale jeśli chcesz naprawdę pobudzić porost i zagęścić fryzurę, musisz zajrzeć do swojej lodówki. Bo to, co jesz, ma bezpośredni wpływ na stan cebulek, tempo wzrostu i grubość włosa. I nie chodzi tu o żadne „modne diety”, ale o świadome, codzienne wybory.

Białko – budulec, bez którego nie ruszysz

Włosy składają się głównie z keratyny, a ta z kolei – z aminokwasów, czyli białka. Jeśli w diecie brakuje Ci protein, organizm błyskawicznie to zauważy. I choć może nie od razu odbije się to na skórze czy paznokciach, to włosy są pierwszym miejscem, na którym oszczędza. Efekt? Przerzedzenia, łamliwość, osłabiony porost. Dlatego warto upewnić się, że codziennie dostarczasz odpowiednią ilość białka – zarówno zwierzęcego, jak i roślinnego. Szczególnie ważne staje się to w diecie wegańskiej lub przy ograniczaniu mięsa, gdzie łatwo o niedobory.

Żelazo – cichy winowajca wypadania

To jedno z tych niedoborów, które długo nie dają o sobie znać, aż pewnego dnia zauważasz, że włosy są coraz rzadsze, a szczotka zapełnia się szybciej niż zwykle. Żelazo jest niezbędne do transportu tlenu w organizmie – także do skóry głowy i mieszków włosowych. Bez odpowiedniego dotlenienia, cebulki przechodzą w fazę spoczynku, a włosy po prostu wypadają. Dlatego jeśli mimo dobrej pielęgnacji obserwujesz u siebie nadmierną utratę włosów, warto sprawdzić poziom ferrytyny i zadbać o dietę bogatą w to mikroelement.

Tłuszcze – nie wróg, a sprzymierzeniec

Włosy kochają zdrowe tłuszcze. I choć trendy dietetyczne często lansują „low fat”, to dla urody to prawdziwy sabotaż. Kwasy omega-3 mają działanie przeciwzapalne, wspierają zdrowie skóry głowy i poprawiają krążenie. A dobrze ukrwiona skóra to dobrze odżywione cebulki. Tłuszcze wpływają również na elastyczność i połysk włosa – ich brak to prosta droga do matowych, łamliwych końców. Dlatego warto włączyć do diety produkty bogate w dobre tłuszcze, a czasem sięgnąć nawet po łyżeczkę oleju lnianego zamiast… kolejnej kawy.

Biotyna – nie bez powodu taka popularna

To witamina, o której słyszała każda włosomaniaczka. Biotyna, znana też jako witamina B7, wspiera produkcję keratyny, a jej niedobór objawia się łamliwością włosów i paznokci. Choć suplementy z biotyną cieszą się ogromną popularnością, często wystarczy zadbać o jej obecność w diecie – szczególnie jeśli codziennie sięgasz po przetworzone jedzenie, które może ją „wypłukiwać” z organizmu. Naturalne źródła biotyny są smaczne, łatwo dostępne i znacznie lepiej przyswajalne niż tabletki z drogerii.

Cynk i selen – duet do zadań specjalnych

Choć często pomijane w codziennej diecie, oba te pierwiastki są kluczowe dla wzrostu włosa. Cynk wspiera regenerację i podział komórek, a selen chroni je przed stresem oksydacyjnym. W praktyce oznacza to, że ich niedobór może nie tylko spowolnić porost, ale też pogorszyć jakość włosów i przyspieszyć ich starzenie się. Dobre wieści? Ich naturalne źródła to często produkty, które… uwielbiają również Twoja skóra i paznokcie.

Dieta to tylko część układanki

Włosomaniaczki wiedzą, że nie istnieje jeden magiczny składnik, który sprawi, że obudzisz się z burzą włosów. Ale dobrze zbilansowana dieta, bogata w białko, witaminy i mikroelementy, to solidny fundament. Zwłaszcza gdy połączysz ją z dobrze dobraną pielęgnacją, masażem skóry głowy i ograniczeniem stresu. Bo włosy, choć martwe, są zwierciadłem tego, co dzieje się w środku.

Jeśli więc marzysz o fryzurze, która robi wrażenie bez doczepów i filtrów – zacznij od kuchni. Czasem zmiana jadłospisu działa skuteczniej niż najdroższy szampon.